— Osoba, która ma poważne zamiary zaistnienia na szczeblu lokalnym, powinna być w pierwszej kolejności znana ze swoich cech osobistych wynikających z tego jak pracuje i jaką ma reputację. Przynależność polityczna nie powinna mieć tu znaczenia — uważa prof. Wawrzyniec Konarski, politolog.
— Poszczególne komitety są już na pewno gotowe do kampanii. Wiem o tym, bo sam mam kontakt z kilkoma i wiem, że są już szykowane listy i oczywiście programy wyborcze, trwa również praca nad zapoznawaniem się z głównymi dokumentami niezbędnymi w okresie przedwyborczym. Tak więc kampania z całą pewnością już trwa, chociaż nie ma tutaj jeszcze mowy o jakimś pełnym rozruchu, bo bardzo wiele osób wciąż jest jeszcze na urlopach.
— Generalnie można powiedzieć, że kampania samorządowa jest bardziej merytoryczna niż ta na szczeblu parlamentarnym. Zaskoczeniem negatywnym byłoby dla mnie to, gdybyśmy również na szczeblu lokalnym zobaczyli, że kandydaci przenoszą do miast i gmin przeróżne podziały wzajemnej niechęci, tak jak to doskonale widać na szczeblu centralnym. Nie chciałbym do końca wróżyć, natomiast nie będzie dla mnie żadnym zaskoczeniem jeśli kampania będzie merytoryczna, bo taka powinna być. Dotyczy przecież konkretnych miejsc zamieszkania nas jako obywateli, dzięki czemu możemy na bieżąco kontrolować, co robią osoby będące radnymi lub te, które chciałyby nimi zostać.
— Przywództwo może być jednak bardzo różne. Może być autorytarne, ale też menedżerskie. Spójrzmy na to z perspektywy polskich miasta, gdzie typ menedżerski sprawdził się w przypadku Wrocławia, gdzie mamy do czynienia z Rafałem Dutkiewiczem. Z drugiej strony mamy bardzo różnie oceniane przywództwo pani Hanny Gronkiewicz-Walc w Warszawie. Są jednak też w Polsce przywódcy, którzy zwykle są wybierani na stanowiska głównie dlatego, że nie mają poważniejszych rywali. Można tutaj powiedzieć np. o prezydencie Poznania Ryszardzie Grobelnym, Gdańska Pawłem Adamowiczem czy Krakowa Jackiem Majchrowskim. Oni czerpią swoją siłę przede wszystkim ze słabości opozycji.
— Jakiekolwiek upartyjnianie polityki lokalnej nie jest dobrym pomysłem, ponieważ wtedy staje się to kolejnym pasmem transmisyjnym do przenoszenia tego o czym wcześniej mówiłem — podziałów z parlamentu. Osoba, która ma poważne zamiary zaistnienia na szczeblu lokalnym, powinna być w pierwszej kolejności znana ze swoich cech osobistych wynikających z tego jak pracuje i jaką ma reputację z perspektywy swoich poprzednich miejsc pracy. Przynależność polityczna nie powinna mieć tu znaczenia. Uwaga wyborców powinna więc skupić się — co zawsze zalecam — przede wszystkim na kompetencjach kandydata, które są już zweryfikowane.
— Zupełnie mnie to nie zaskakuje. Przecież każdy doskonale wie, że specjalistami od wyglądu jesteśmy my, panowie. Panie raczej kierują się inteligencją. W sensie praw psychologicznych mnie to więc nie dziwi.
— Na szczęście w polityce lokalnej nie jest jeszcze tak źle, jak na szczeblu centralnym. Jednak wiele osób, które w samorządzie dały się poznać jako dość sprawni menedżerowie zarządzający swoimi strukturami, prawdopodobnie znów będzie wybranych. Ta reguła mniejszego zła oczywiście czasami tutaj też się pojawia jako kryterium wyborcze, ale na pewno nie na taką dużą skale jak w wyborach centralnych. Tam bardzo wielu obywateli jest zrażonych takim właśnie wyborem i nie idzie głosować, dlatego mamy taką marną frekwencję.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez